LukaszST prowadzi tutaj blog rowerowy

LukaszST na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:531.57 km (w terenie 25.00 km; 4.70%)
Czas w ruchu:20:14
Średnia prędkość:23.91 km/h
Maksymalna prędkość:46.11 km/h
Suma podjazdów:700 m
Suma kalorii:8000 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:88.59 km i 4h 02m
Więcej statystyk

TCTP Wąsowo

  • DST 144.73km
  • Czas 05:45
  • VAVG 25.17km/h
  • Sprzęt Tribson 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 listopada 2014 | dodano: 12.11.2014


Kategoria >100km, Szosa, Wycieczki

Poznań - Tuczno - Wronczyn - Pobiedziska - Promno - Biskupice - Swarzędz

  • DST 63.46km
  • Czas 02:26
  • VAVG 26.08km/h
  • VMAX 39.41km/h
  • Kalorie 2300kcal
  • Sprzęt Lazaro Integral V1 Men
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 kwietnia 2014 | dodano: 22.04.2014


Kategoria >50km, Wycieczki

Poznań -> Oborniki 2014

  • DST 65.16km
  • Czas 02:26
  • VAVG 26.78km/h
  • VMAX 46.11km/h
  • Kalorie 2500kcal
  • Sprzęt Lazaro Integral V1 Men
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 | dodano: 21.04.2014


Kategoria >50km, Wycieczki

Dziewicza góra + miasto

Czwartek, 17 kwietnia 2014 | dodano: 17.04.2014


Kategoria 21-49km, Wycieczki

Poznań --> Żnin

  • DST 100.50km
  • Czas 04:25
  • VAVG 22.75km/h
  • VMAX 44.34km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 3200kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Lazaro Integral V1 Men
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 maja 2013 | dodano: 10.05.2013

Start dosyć wcześnie. Początkowo pogoda nie zapowiadała się ładnie, jednak jak wyjechałem to słońce wyszło, czarne chmury zaszły i było ok. Na drodze nie było dużo samochodów, nie było też dużo utrudnień które by jakoś mocno mnie spowolniały. Początkowo tempo było dosyć szybkie, jednak po Wągrowcu nogi wysiadły i prędkość diametralnie spadła. Myślę, że jak się rozkręcę z jazdą na dobre to nie będę miał takich problemów. Wracałem pociągiem bo nie dałbym rady rowerkiem. :( A tak by było ~2x więcej km. :)

Przerwa w Wągrowcu






Kategoria >100km, Wycieczki

Pierwsza setka, Poznań --> Gniezno --> Poznań

Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano: 20.08.2012

W końcu nadszedł czas w którym przejechałem ponad 100km w jeden dzień... Dzień wyglądał normalnie, nie zapowiadało się na to abym wyruszył na rower, strasznie gorąco było. Jednak o 14:38 wyruszyłem... Napełniłem butelkę wodą, do torby laptopowej dałem chusteczki, multitool, dokumenty, 20 zł, telefon i słuchawkę na wypadek jakbym musiał skorzystać z nawigacji. Wcześniej nasmarowałem dwa zestawy pedałów, zwykłe które oryginalnie miałem w rowerze i platformy BMX. Założone miałem platformy, jednak ledwo co wyjechałem słyszałem metaliczny dźwięk, nie były dobrze dokręcone... Szybki powrót do domu i założenie drugich pedałów. Te okazały się dobre, więc mogłem jechać.

Do końca nie wiedziałem, że pojadę do Gniezna. Pojechałem przez Kobylnicę poboczem. Bardzo wygodnie się jechało, pobocze było na tyle szerokie, że dwa rowery obok siebie by się zmieściły. :) Dużej ilości świateł nie było, raz tylko musiałem się zatrzymać na czerwonym. Droga była prosta, nie było aż tak dużo dziur. Pozdrowiłem jednego rowerzystę. :D Super uczucie jak kogoś pozdrawiasz a druga osoba Ciebie też z uśmiechem na twarzy.

Na 33.4km zjechałem na stację BP w okolicach Dziekanowic. Woda już się skończyła, kupiłem żółtego OSHEE i dwa snickersy. Pojechałem dalej prędkością którą miałem wcześniej czyli 27-32km/h. Sam się zdziwiłem, że tak szybko jechałem, myślałem, że jadę ~20km/h cały czas, ahh brak licznika robi swoje. :> Żadne złe rzeczy nie działy się w drodze do Gniezna. Może poza trochę duża prędkością. :D W Gnieźnie wylądowałem koło jeziora Jelonek. Podobne miejsce do Poznańskiej Malty, ludzie chodzą na spacery, na rower itp.

Trochę pozwiedzałem Gniezno. :) Zdjęć też trochę zrobiłem. Jakieś 40 minut byłem w Gnieźnie potem wracałem do domu. Przy rynku kupiłem bułkę i banana, zjadłem i zaraz w drogę powrotną pojechałem. Na trasie zjazdu Gnieźnieńskiego źle skręciłem i pojechałem w stronę Torunia, potem udało się zawrócić i już jechać dobrze. :) Droga powrotna nie należała do przyjemnych, byłem strasznie zmęczony i brakło mi picia, w najbliższym sklepie "Społem" kupiłem 2x 500ml wody lekko gazowanej... Mały błąd to był. :) Już wtedy dotknął mnie kryzys i jechałem tempem spacerowym ledwo naciskając na pedały. Potem dostałem skurcz w prawej nodze i musiałem zrobić przerwę kilkuminutową.

Jechałem chodnikami obok drogi głównej, kiedy droga zaczęła się zmieniać w obwodnice (?) stwierdziłem, że pojadę świeżo budowanym odcinkiem trasy, a potem zjadę na obwodnicę. Droga była bardzo przyjemna zerowy ruch, bardzo gładka... Po prostu piękna. Aż do momentu w którym się skończyła... jakieś 20 metrów było do obwodnicy, ale przez błotko i piasek. Nie chciało mi się zawracać, ustawiłem bieg 1/1 (przełożenie 28/28) wolnym tempem podreptałem 1-2m, potem trochę się zapadły oba koła na jakieś 1-2cm, no nic jadę dalej. Bam przednie koło prawie do końca zapadło się w błocie, zatrzymało się przy hamulcach. Automatycznie nogi z pedałów spadły, i buty też doznały kąpieli błotnej. Koło było prawie całkowicie brudne od błota, dosyć gruba warstwa na obręczy oponie i szprychach... Aaa co będę pisał lepiej to zobaczyć.


Po kliknięciu pełny rozmiar.



A tutaj w oddali błotko.

Zawróciłem, i w drodze powrotnej na obwodnicę błotnikiem czyściłem oponę, a hamulcami rant... było zdecydowanie lepiej, ale nadal brudne było.

Po jakimś czasie kryzys powoli mijał, ale nadal nie było to co mogę z siebie dać, zajechałem znowu do stacji BP (tej co wtedy) aby kupić kolejnego OSHEE, tym razem niebieski. :) Po jakiś 250ml wypitego OSHEE skończył się kryzys i mogłem śmiało jechać. Piłem go często w małych ilościach, po jakimś czasie usta zaczęły się kleić, przydała by się woda + jakiś izotonik. :)

Robiło się ciemno, słońce zachodziło. Miałem dosyć słabą lampkę z przodu, która jedynie pokazuje, że coś jedzie, a drogi nie oświetli. Okulary miałem z ciemnymi szybkami, co jakiś czas ściągałem je bo nie widziałem dokładnie drogi. Po kilku godzinach powróciłem do domu zmęczony i z solą na twarzy. :D Zjadłem bułkę z masłem i poszedłem pod prysznic.

Wnioski po wycieczce.

Ogólnie wycieczka była udana, pierwsze 100km w jeden dzień. Takie wycieczki nawet samotnie są o wiele lepsze niż xx okrążeń wokół Malty. :)

Bawełniana koszulka nie jest dobra. Strasznie łapie pot i robi się mokra, kiedy jest ciepło całkiem ok jest. Ale kiedy wiatr zawieje nie robi się ciekawie.

Torba laptopowa na plecach nie jest najlepszym wyborem. Póki w mieście jest super, raz dwa da się coś z niej wyciągnąć czy coś dołożyć, to na dłuższej trasie zwiększa ilość potu w miejscu gdzie się styka, oraz spada przy wyższej kadencji.

Przydały by się spodenki kolarskie i koszulka. Zwykłe ubrania nie są wygodne na tak długą trasę.

Za ciepłe buty/skarpety mam. :)

Dwa bidony, jeden z wodą drugi z izotonikiem, jest najlepszym wyjściem.

Rogi na kierownicy, jeden uchwyt to za mało.

Licznik... Tak jest potrzebny chociażby dla psychiki, na rowerze strasznie wolno czas płynie i wszystko nam się dłuży. Co nie jest najlepsze dla nas. :>

Zawsze należy mieć dobre opony, nigdy nie wiemy jak będzie wyglądała droga po której będziemy się poruszać, czy wysypią nam piasek, czy też szkło rozbite będzie. Mi się trafił piasek, trochę rzucało mnie. :)

To takie najważniejsze rzeczy.

Poniżej galeria zdjęć z Gniezna i okolic.





















A na koniec link do treningu na endomondo. :)




Kategoria Rekordy, Wycieczki, >100km